Pierwszy raz o masażu Lomi Lomi Nui usłyszałam w 2007 roku. Pierwszy raz doświadczyłam go dwa lata później. Był czerwiec 2009 roku, za mną było kilka ciężkich miesięcy, przede mną niewiadoma, a we mnie obietnica dana samej sobie, że będę dla siebie dobra. Pójście na Lomi było pierwszym krokiem w tym kierunku. Nie wiedziałam na co się piszę i w najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że dane sobie dwie godziny masażu będą pierwszym krokiem w przygodę trwającą prawie dwanaście lat. Masaż, który wtedy dostałam był tak zaskakujący, nieoczywisty i dobry, że natychmiast zaczęłam szukać wiadomości o Lomi w Internecie. Znalazłam siedmiominutowy film na YT i oglądając go, niespodziewanie dla samej siebie, zaczęłam płakać. Puszczałam go w kółko i płakałam, puszczałam i płakałam. Trzy tygodnie później byłam na pierwszym szkoleniu Lomi, by w styczniu 2014 roku wylądować na Hawajach i wrócić stamtąd z certyfikatem nauczyciela.
Do dziś nie wiem, czy to ja wybrałam Lomi, czy to Lomi wybrało mnie. Wiem natomiast, że to jedna z najlepszych rzeczy, jakie spotkały mnie w życiu. I jedna z najbardziej wyjątkowych, jakie mogę dać innym.